calories

calories

czwartek, 12 czerwca 2014

003

Tak, podjadam.... ale już nie z głodu.
Moim probleme jest to że kocham gotować, próbować różne smaki. Zawsze, gdzie tylko pojechałam, po za zabytkami uwielbiałam poznawać prawdziwą regionalną kuchnie. I to nie taką z restaruacji, tylko u normalnych ludzi, tam gdzie nie chodzą milionerzy, czy turyści, tylko "tubylcy".I tak nabardziej ujęła mnie kuchnia chińska, dobrze że u nas w Polsce nie podaje się prawdziwego chińskiego jedzenia bo bym mogła zapomnieć o jakichkolwiek dietach, choć trzeba przyznać że kiedy byłam w Pekinie i jadłam dosłownie TONAMI! To nawet chudłam! Zero ryżu, same mięso i warzywa, zero jakichkolwiek węglowodanów - jeść możne było do woli, ale to na szczęście wspomnienia.
Nie czuję już głodu, jako ssania w żołądku czy coś, już tylko miewam ochotę na jakiś smak, ale nawet jeśli już to jem to z wielkim poczuciem winy. Czasami gotuję coś na co mam ochotę chłopakowi i biorę od niego kęs, tak aby tylko zaspokoić swoją zachciankę, reszte oddaje jemu.
Muszę dodać, bo to ważne, zakupiłam wspomagacze. Tzn. Asystor Slim i CGA 80, do tego coś na kolana i ziołowe tabletki uspokajające. Dużo osób (np. u mnie w rodzinie jak i mój faceta) ma tak, że kiedy są zestresowani, nie mogą nic jeść nawet po kilka dni i lecą z wagi. Ja mam odwrotnie, jak się denerwuje, jem dosłownie WSZYSTKO. Nie trawie brukselki, jak się wkur.... to mogę ją jeść w kilogramach jeśli nie mam nic innego. W takie dni, nie mam żednych hamulców, dlatego muszę panować nad tym jak tylko mogę. Jak narazie działa. W robocie mam w nosie, histerycznych, marudnych klientów, którym wciąż coś nie pasuje, którzy awantrują się o grosz - na luzie mówie im, to idzcie gdzieś indziej, nie musicie tu przychodzić. A i tak przyjdą ;D
Na dzień dzisiejszy 0,5 kg mniej -  do końca nie wiem, bo waga wachała się 0,5-1 kg ale zakładam 0,5.
Zobaczymy co dalej.
W niedziele trudny dzień przede mną, miałam mieć wolne, planowałam trochę odpocząć. Codziennie wstaje przed 4, albo wracam z pracy ok. 24. Chciałam trochę odespać i zrobić coś dla siebie, ale chyba się nie uda. Ojciec zakomunikował mi wczoraj wieczorem że.... ekhm.... mamy rodzinne spotkanie. Rodzinne?! My od dawna rodziną nie jesteśmy, ani rodzice jego nowej kobiety. Ale postanowili nas ze sobą poznać bo nie wypada abyśmy się nie znali do czasu chrzcin...
Więc dopiero będzie stres, a jaki kontrast. My - młodzi, zapracowani, zalatani, mieszkający w wynajmowanym mieszkaniu, dopiero na dorobku, łączący koniec z konicem, Oni - nadziani, na luksusach, co dwa dni kino, teatr, restauracje nie takie do jakich my chodzimy. Jestem ciekawa o czym będziemy rozmawiać. Zaplanowałam już ewentualną ucieczkę... Nie chce mi się tam być. Tak więć przede mną uroczy weekend.
Trzymajcie się gorąco!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz