Może się popsuła? Albo naprawdę coś się zmieniło...
Dzięki Alice za komentarz, co do szacunku, nie potrafie na siebie patrzeć. Oglądam stare zdjęcia, gdzie ważyłam 48 kg i nie mogę dojść do tego kiedy i jak to się stało. Spier.... tyle pracy?! Tyle kilo dowalić...?
Wczoraj w pracy to mi już kolana z bólu poszły, nie wytrzymałam nawet całej 5 godzinnej zmiany. To jest żałosne. Może uwierze w siebie jak coś zmienie...
Ciąg dalszy trwa. Codziennie zakładam głodówkę, ale jem, coś małego, muffinkę, hot doga, kanapkę, cokolwiek, więc nie zaliczyłam jeszcze żadnego dnia.
W gorsze dni pocieszam się czymkolwiek...
Powodzenia!
Hej :) Nic się waga nie pomyliła :) Uwierz w siebie bo wiesz, że potrafisz już kiedyś Ci się udawało więc teraz tak samo. Dajesz super przykład, zobacz 7 kg w niecałe tygodnie to zajebisty wynik! I w tym kierunku idź dalej. Wiadomo, na początku waga spada trochę szybciej, więc nie łam się że teraz aż takich wyników może nie być. A jeśli chodzi o te podjadanie to widać, że głodówka po prostu nie jest dla Ciebie (dla mnie też po prostu to wiem i zawsze zjem coś chociaż jeden posiłek w ciągu dnia) dlatego nie zakładaj sobie głodówek tylko planuj jakiekolwiek posiłki tak by zmieścić się w limicie kcal. To, że chłopak jest szczupły jest dodatkową motywacją, ja kiedyś też tak miałam, mój były wyglądał jak szkielet a ja no cóż, prawdziwa babka z krągłościami schudłam wtedy 10 kg tak się zawzięłam i cóż potem wróciło z nawiązką, bo od Bożego Narodzenia wszystko olałam. Kochana także nie poddajemy się razem idziemy do przodu :) http://a-w-glowie-tylko-krytyczne-mysli.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuń