calories

calories

poniedziałek, 16 czerwca 2014

004

Weekend minął całkiem pomyślnie. Został tylko kilogram do kolejnego celu... Liczę że za 2-3 dni wpiszę ZAL. Obiad wczorajszy też został zaliczony jako nie najgorszy, mimo obżarstwa. Mama kobiety ojca, wciskałą każdemu wszystko, wręcz osobiście nakładała na talerze... ;/ Najgorsze że siedziałam na przeciwko niej. Ojciec... ufff... nie mógł się popisywać więc obeszło się bez draki o cokolwiek. Mimo wszystko cieszy mnie że często nie będziemy się widywać :) Nie nasze klimaty.
Zaraz lece do pracy, 10 godzin... mmm... :) Będzie co robić.
Buźka!

czwartek, 12 czerwca 2014

003

Tak, podjadam.... ale już nie z głodu.
Moim probleme jest to że kocham gotować, próbować różne smaki. Zawsze, gdzie tylko pojechałam, po za zabytkami uwielbiałam poznawać prawdziwą regionalną kuchnie. I to nie taką z restaruacji, tylko u normalnych ludzi, tam gdzie nie chodzą milionerzy, czy turyści, tylko "tubylcy".I tak nabardziej ujęła mnie kuchnia chińska, dobrze że u nas w Polsce nie podaje się prawdziwego chińskiego jedzenia bo bym mogła zapomnieć o jakichkolwiek dietach, choć trzeba przyznać że kiedy byłam w Pekinie i jadłam dosłownie TONAMI! To nawet chudłam! Zero ryżu, same mięso i warzywa, zero jakichkolwiek węglowodanów - jeść możne było do woli, ale to na szczęście wspomnienia.
Nie czuję już głodu, jako ssania w żołądku czy coś, już tylko miewam ochotę na jakiś smak, ale nawet jeśli już to jem to z wielkim poczuciem winy. Czasami gotuję coś na co mam ochotę chłopakowi i biorę od niego kęs, tak aby tylko zaspokoić swoją zachciankę, reszte oddaje jemu.
Muszę dodać, bo to ważne, zakupiłam wspomagacze. Tzn. Asystor Slim i CGA 80, do tego coś na kolana i ziołowe tabletki uspokajające. Dużo osób (np. u mnie w rodzinie jak i mój faceta) ma tak, że kiedy są zestresowani, nie mogą nic jeść nawet po kilka dni i lecą z wagi. Ja mam odwrotnie, jak się denerwuje, jem dosłownie WSZYSTKO. Nie trawie brukselki, jak się wkur.... to mogę ją jeść w kilogramach jeśli nie mam nic innego. W takie dni, nie mam żednych hamulców, dlatego muszę panować nad tym jak tylko mogę. Jak narazie działa. W robocie mam w nosie, histerycznych, marudnych klientów, którym wciąż coś nie pasuje, którzy awantrują się o grosz - na luzie mówie im, to idzcie gdzieś indziej, nie musicie tu przychodzić. A i tak przyjdą ;D
Na dzień dzisiejszy 0,5 kg mniej -  do końca nie wiem, bo waga wachała się 0,5-1 kg ale zakładam 0,5.
Zobaczymy co dalej.
W niedziele trudny dzień przede mną, miałam mieć wolne, planowałam trochę odpocząć. Codziennie wstaje przed 4, albo wracam z pracy ok. 24. Chciałam trochę odespać i zrobić coś dla siebie, ale chyba się nie uda. Ojciec zakomunikował mi wczoraj wieczorem że.... ekhm.... mamy rodzinne spotkanie. Rodzinne?! My od dawna rodziną nie jesteśmy, ani rodzice jego nowej kobiety. Ale postanowili nas ze sobą poznać bo nie wypada abyśmy się nie znali do czasu chrzcin...
Więc dopiero będzie stres, a jaki kontrast. My - młodzi, zapracowani, zalatani, mieszkający w wynajmowanym mieszkaniu, dopiero na dorobku, łączący koniec z konicem, Oni - nadziani, na luksusach, co dwa dni kino, teatr, restauracje nie takie do jakich my chodzimy. Jestem ciekawa o czym będziemy rozmawiać. Zaplanowałam już ewentualną ucieczkę... Nie chce mi się tam być. Tak więć przede mną uroczy weekend.
Trzymajcie się gorąco!!!

poniedziałek, 9 czerwca 2014

002

Weszłam na wagę.... 84 kg. NIE WIEM JAK TO SIĘ STAŁO. Nie mam bladego pojęcia...
Może się popsuła? Albo naprawdę coś się zmieniło...
Dzięki Alice za komentarz, co do szacunku, nie potrafie na siebie patrzeć. Oglądam stare zdjęcia, gdzie ważyłam 48 kg i nie mogę dojść do tego kiedy i jak to się stało. Spier.... tyle pracy?! Tyle kilo dowalić...?
Wczoraj w pracy to mi już kolana z bólu poszły, nie wytrzymałam nawet całej 5 godzinnej zmiany. To jest żałosne. Może uwierze w siebie jak coś zmienie...
Ciąg dalszy trwa. Codziennie zakładam głodówkę, ale jem, coś małego, muffinkę, hot doga, kanapkę, cokolwiek, więc nie zaliczyłam jeszcze żadnego dnia.
W gorsze dni pocieszam się czymkolwiek...

Powodzenia!

poniedziałek, 2 czerwca 2014

001.

Dwa dni i pół kilo różnicy, nie jest źle ale i nie jest super. Dziś głodóweczka, czuje że się uda. Mam wolne więc będę się dziś opierdalać, ale mam 3 dzień ćwiczeń, nie łatwo był wrócić do brzuszków po takiej przerwie. Przysiady to pikuś, w pracy zaliczam naprawde dziesiątki ładnych pięter więc nie czuję jak robie 50 - 60 przysiadów. Chciałam wrócić na fitness ale nie mam kiedy tego wcisnąć, szczególnie że zaczyna się sesja a ja nic nie umiem!
Dziś pojade z babcią na zakupy, na które namawia mnie od dwóch miesięcy. Muszę jechać bo w czwartek mam urodziny szefowej więc muszę jakoś się ogarnąć;/ a nie mam prawchie żadny "ok." ciuchów. Z resztą jakie ciuchy są "ok" na takiej świni?! Chyba tylko worki po kartoflach...;/
Nie chce mi się nic.... Spadam się ogarniać.
Trzymajcie się:*